Strajk nauczycieli dla podwyżek – najlepsze rozwiązanie problemu
Nauczyciele masowo udają się na zwolnienia chorobowe, lekcje w licznych szkołach są odwoływane. W ten sposób tworzą siłę nacisku na rząd, aby osiągać większe płace – domagają się aż 1000 zł podwyżki.
Oblicze tego problemu jest bardzo skomplikowane z wielu powodów o jakich zapomina się mówić w mediach. Duża cześć osób nie zdaje sobie sprawy jakie mogą z tego wyniknąć bardzo poważne konsekwencje dla wszystkich obywateli.
Na początku warto odnieść się do tego, że jeśli lekarze wystawili niesłusznie zwolnienia z pracy L4 to powinni zostać pociągnięci dyscyplinarnie do odpowiedzialności za taką praktykę i to powinien sprawdzić ZUS. Druga rzecz nauczyciele ogłaszają iż za mała zarabiają a nauka jest ich pasją i chcą dalej uczyć ale nie za te pieniądze – dlaczego więc dają przykład dzieciom jak oszukiwać i biorą „lewe” zwolnienia a tym samym utrudniają zdobycie wiedzy dzieciom o jakie rzekomo dbają (mimo, że wiedza w tych szkołach jest prawie nic nie warta, bo uczą rzeczy głównie niepraktycznych bo tak chce ministerstwo).
Problematyką strajku nauczycieli jest w dużej mierze to, że jeśli rząd im ustąpi to da sygnał: takie formy nacisku mają sens dla innym grupo zawodowym z budżetówki. Zaraz zaczną powoli strajkować inne osoby, jakie są utrzymywane z podatków i tak będzie bez końca do czasu aż rząd będzie się uginał. To jest prosta zasada – negocjuje się z terrorystami czy porywaczami to daje się sygnał, że warto tak robić bo to przynosi korzyści – tak samo jest w tych sprawach, niczym się to nie różni.
Kolejną bardzo ważną rzeczą jest fakt, że nauczyciele to budżetówka – ich cała płaca jest pochodząca z podatków obywateli. Im więcej nauczyciele i inne zawody z sektora budżetówki zarabiają tym większe podatki ma całe społeczeństwo na ich utrzymanie.
Nauczycieli w Polsce na rok 2018 jest około 492 000 – pomnóżmy to razy 1000 czyli żądanie podwyżki i wychodzi nam astronomiczna suma 492 000 000 zł. O tyle więcej podatków by musieli płacić Polacy, aby utrzymać tylko same podwyżki nauczycieli nie mówiąc już o pensjach na jakie już płaci się miliardy złotych.
Według Newsweek (z 2014 roku) utrzymanie oświaty kosztuje podatników około 65 mld zł rocznie z czego większość tych pieniędzy idzie na wypłaty dla nauczycieli. Według artykułu Forsal (z 2012 roku) koszt ucznia od 6 do 18 roku życia kosztuje podatnika około 200 000 zł nie mówiąc już o późniejszej edukacji – której strajki jednak nie dotyczą, i tutaj ponownie nasuwa się wskazówka. Pamiętajmy, że to dane sprzed lat a koszty jakie ponosimy w podatkach rosną więc obecnie wynoszą już dużo więcej.
Według Rzeczypospolitej (2017 rok) wydatki budżetowe na oświatę wynoszą już 71 mld złotych z czego 68% kwoty to płace nauczycieli. Są to gigantyczne kwoty jakie pociągają podatników do coraz większych podatków i ograbiania ich z zarobionych pieniędzy na koszty utrzymania budżetówki.
Czy nauczyciele mają ciężką prace – trudno powiedzieć, na pewno warto aby zderzyli się z rzeczywistością innych osób, gdzie pójdzie się do szefa i powie mu o chęci zarabiania 1000 zł więcej – to spotka się prawdopodobnie prawie zawsze z wyśmianiem.
Najczęściej wypłacane wynagrodzenie w Polsce (jakie ma większość polaków) to według Forsal oraz Wirtualnemedia (2019 rok publikacji) 2500 zł brutto czyli około 1800 zł netto. A czy praca nauczyciela jest cięższa niż innych osób? Im więcej zarabia dowolna osoba z budżetówki tym mniej zarabia każda osoba która nie pracuje w budżetówce, bo to z jej podatków się ich utrzymuje. Ci co utrzymują budżetówkę sami przecież w większości przypadków zarabiają mniej niż nauczyciele (jacy mają dużo dodatków i pensja wcale nie jest taka podstawowa nawet na początku kariery a także ilościowo godzin pracy).
Wielu nauczycieli mówi, że mają dużo obowiązków, że musi przygotowywać się do lekcji (ale z czego oni stale się uczą, jak wykładają wiedzę podstawową a co roku może zmienić się tylko trochę program ale nie sama wiedza. Czas pracy nauczyciela na zajęciach to podobno około 20 – 30 godzin tygodniowo. Reszta czasu według mediów jest nienormowana i ma służyć na przygotowanie się itp. Bardzo prawdopodobne, że nauczycielom jest tak źle bo nie znają innych pracy i innej rzeczywistości, jaka dotyczy pracujących na innych etatach nie z budżetówki.
Jak widać nie strajkują wykładowcy uczelni wyższych – to nasuwa jak wspomniane było wcześniej pewne przemyślenie. Duża część wykładowców uczelni wyższych jest nie tylko teoretykami ale także ma własne firmy, pracuje gdzieś indziej na drugim etacie a uczelnia to sposób dorabiania. Może warto zrobić tak, aby nauczyciele szkół niższego szczebla mieli więcej czasu na drugi etat a liczba godzin jakie wykładają była ograniczona do wiedzy praktycznej z danych przedmiotów. Chodzi o to by nie nadmiaru wiedzy absolutnie niepotrzebnej, do czego ich zmusza ministerstwo.
Jest to dobre rozwiązanie, organicznie godzin pracy nauczyciela na budżecie państwa, czyli kieszeni obywateli by mogli pracować na drugim etacie (być może głównym) gdzieś indziej. Wtedy także by poznali realia innych prac i odciążyli częściowo podatnika.
Drugim rozwiązaniem, jakie by było chyba najbardziej korzystne dla obywatela jest prywatyzacja szkół. Obecnie prywatne szkoły z reguły nie reprezentują wysokiego poziomu kształcenia, ale nasze publiczne przecież z reguły a nawet prawie zawsze także. Z czasem gdyby były same szkoły prywatne na pewno by powstały elitarne z jakich dokument ukończenia by coś znaczył.
Druga rzecz i ile dotycząca wszystkich to fakt, że obywatele nie musieli by płacić tych ponad 71 mld zł w podatkach rocznie na utrzymanie oświaty i nauczycieli. Szkoły prywatne to ogromna ulga w podatkach o ile rząd by jej nie przeznaczył na inne nieefektywne cele. Obecnie każda osoba pracująca płaci większe składki na utrzymanie oświaty rocznie, niż gdyby miała posłać dzieci do szkół prywatnych czy samemu się edukować – gdyby nie miała tych podatków, mógłby o wiele więcej.
Wiele osób boi się, że cena nauki by była bardzo wysoka i nie każdy by sobie mógł na nią pozwolić. Obecnie każdy musi przez całe życie utrzymywać gigantyczny aparat słabej oświaty, jaki co roku kosztuje więcej. Lepiej więc ab było to sprywatyzowane, bo odejdzie gigantyczna pula rzeczy jaką trzeba utrzymywać i edukacja faktycznie stanie się tańsza a pewnie i lepsza dzięki konkurencji, o ile rząd nie będzie nam zabierał tych pieniędzy – jakie obecnie wydaje na oświatę.
Publiczne powinny zostać sektory uczelni wyższych o działaniach badawczych, powinna być forma pomocy dla ludzi najbiedniejszych, aby móc edukować dzieci. Ale nie tak jak jest obecnie utrzymywanie czegoś co jest bardzo mało efektywne i niegospodarne. Przy prywatnych szkołach lepiej by żyło się nauczycielom – bo zarabiali by więcej i mogli by tworzyć samemu szkoły z danym programem oraz obywatelom bo nie płacili by na to podatków i znacznie mniej by kosztowała ich edukacja niż w obecnym absurdalnie niegospodarnym systemie.
Według mnie jest to tak proste, są dwa rozwiązania, tego problemu. To pewnie by bardzo uzdrowiło także system edukacji, ale czy kiedyś to nastąpi. A Wy jakie macie zdanie w tej sprawie, podzielcie się nim.
Bibliografia:
- https://www.rp.pl/Widziane-z-regionu/311239901-Finansowe-i-organizacyjne-skutki-reformy-oswiaty.html
- https://www.newsweek.pl/biznes/ile-kosztuje-edukacja-newsweekpl/jfyekze
- https://forsal.pl/artykuly/646814,raport-oecd-ile-kosztuje-wyksztalcenie-obywatela-polski.html
- https://forsal.pl/artykuly/1393015,prawda-o-danych-gus-w-rzeczywistosci-najczesciej-wyplacana-pensja-to-1-8-tys-zl-na-reke.html
- https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/5275-zl-to-srednia-pensja-w-polsce-ale-najczesciej-wyplacane-wynagrodzenie-to-2-5-tys-zl-brutto
Genialnie napisany artykuł, sama prawda. Szkoda że o tym nie mówią w mediach masowych, aby ludzie w końcu wiedzieli jak to działa.
Prawda jest taka, kto by dał taką kasę za taką jakość kształcenia jaka jest w szkole publicznej. 17 tyś czy nawet 2 tyś miesięcznie za uczenie dzieci takich głupot i niepraktycznych rzeczy – NIKT. Dlatego trzeba zlikwidować szkoły publiczne bo to nas okrada wszystkich obywateli na bardzo ale to bardzo beznadziejne nauczanie niepotrzebnych rzeczy. To jest chore aby za to płacić w podatkach. Można śmiało 80% godzin lekcyjnych wyrzucić i nikt na tym nie ucierpi.
Od bardzo dawna mówię koleżanką, że szkoły lepiej aby były prywatne. Sama uczyłam w szkole publicznej ale uznałam że jest to co najmniej złe rozwiązanie. Założyłam swoją szkolę prywatną jaka możne wystawiać świadectwo na zasadach szkoły publicznej. Każdy z moich 8 nauczycieli zarabia dużo więcej niż publicznie a jakość kształcenia myślę że wbrew temu co w filmie jest znacznie większa już obecnie.
Ministerstwo dobrze jak by dawało podstawy programowe a nie tak rozbudowane faktycznie przeładowane mało istotnymi sprawami. Ograniczam wszystko do minimum co na pewno będzie niepotrzebne i nie wystąpi na zaliczeniach.
Szkoły publiczne, jak by ludzie mieli wybór to by tam nie posyłali dzieci ale by edukowali je samemu. Pewnie więcej wiedzy by im dali praktycznej niż te komunistyczny twór. O ile jeszcze są młodsze nauczycieli to dobrze bo mają jakiś nowoczesny światopogląd a najgorzej jak kto te z czasów komuny – to przecież są te co chodzą na KOD- itp, one mogą nauczyć tylko poddania władzy sowieckiej twu to znaczy 4rp tym razem i uległość urzędnikowi.
Mi się wydaje, że prywatyzacja szkół jest złym pomysłem. Nadmiar programu jest faktem, jednak to faktycznie nie jest wina nauczycieli a systemu. Większość starych nauczycieli sama wiem z doświadczenia jak mało jest elastyczna na nowe i uczy mało skutecznie lub nawet tylko co program nie przemycając wiedzy jaka może się przydać. Jednakże warto zmienić system i sposób nauki oraz program na bardziej przydatny a nie samą prywatyzację jaka dużo nie zmieni bo program bardzo mało przydatny pozostanie.
Jeśli bym miał gwarancję zatrudnienia w szkole prywatnej to mi by coś takiego odpowiadało. Ja się dokształcam i staje się lepszy i pracodawca mi płaci za jakość mojego kształcenia oraz za wyniki jakie osiągam. Jak najbardziej wtedy to dobre rozwiazanie. Tyko moment przejścia by był trudny z racji na duże zamieszanie i czy by tak szybko powstały nowe szkoły aby pomieścić mogły by uczniów. Znowu jak by to miały być spółki miejskie to tam by były malwersacje pieniędzy i mało skutecznie.
Projekt taki ma ładną idee ale wykonanie bardzo trudne. Ja jako nauczyciel z 15 letnim stażem wiem, że wcale nie było by łatwo zmienić system i program na coś bardziej użytecznego. Od lat napychają coraz więcej materiału jaki nijak ma się do życia. Co do prywatyzacji to może nie na raz ale od małych kroków. Na początku ma sens prywatyzacja przedszkoli czy zerówek a potem na przykład szkoły średnie z okresem przejścia. Akurat dobry nauczyciel nie ma się co bać o pracę bo zawsze ją znajdzie.
Na początku nauki dobrze uczyć każdego przedmiotu aby uczeń sam wiedział za czym chce podążyć w przyszłości, tylko w ramach wiedzy podstawowej i przydatne informacje bez dzielenia jak obecnie włosa cz czworo. Ja uczę fizyki ale wiem że dzieci nie rozumieją gospodarki, nie rozumieją polityki, nie rozumieją ekonomi mimo że to się porusza na lekcjach to jednak z innych zagadnień niż jest to potrzebne.
Prawie każdy komentator, który tu wstawił post pod artykułem, a niejeden podpisywał się jako nauczyciel, zrobił błędy ortograficzne. Ale i tak nie przebili samego Autora , który ma ich w artykule najwięcej. Tak więc ręce opadają. Do tego niektóre posty chyba tłumaczył translator z innego na nasze. To coś mówi nam o polskiej oświacie i samym zawodzie nauczyciela :).
Wracając do problemów poruszonych w publikacji, wypada zauważyć, że szkolnictwo publiczne jest ogólnodostępne, w przeciwieństwie do jakiegokolwiek prywatnego. Może to ostatnie stać się barierą dla najuboższych i doprowadzić do sytuacji, w której nie każde dziecko pójdzie do szkoły. Również państwo, poprzez edukację, wyznacza kierunki swej działalności i chyba tak prosto z tego nie zrezygnuje, bez względu na to, czy są one słuszne czy nie dla społeczeństwa.
Dalej – nie można sprawiedliwie oddać pieniędzy, jakie zostałyby po likwidacji państwowej oświaty, pomiędzy tych wszystkich, którzy na to łożą. Bo jak sektorowi prywatnemu? Prawdopodobny scenariusz byłby taki, że wybrańcy dostaną na cukierki dla swoich, a może nawet wzrosną pensje dwóm blondynkom z bankowości lub jednemu staremu.
Może nie każdy nauczyciel zdaje sobie sprawę, że w wielu innych zawodach jest trudno a nawet trudniej, ale pamiętajmy, że ludzie kształcą się dłużej niż inni po to, by ich praca była mniej męcząca. Nauczyciel to pracownik umysłowy, nie fizyczny. Oczekuje więc zarobków dostosowanych do swoich kwalifikacji. Rekompensujący lata pewnych wyrzeczeń, prowadzących do zdobycia większej wiedzy. Jest więc, chce czy nie chce, zakładnikiem sfery budżetowej.
A co można napisać o szkole? Istotą dobrej szkoły jest porządny plan działania, zwany programem, dostosowany do potrzeb przyszłych pracowników, i wartościowi pedagodzy, ludzie o otwartych umysłach, sprawiedliwi, uśmiechnięci, pomocni, ofiarni. I tyle.
Basia tylko że to Państwo wyznacza kierunki takie, aby obywatele byli niezdolni do samodzielnego myślenia. Dobry komentarz czy ktoś prywatnie by płacił za korepetycję tyle pieniędzy za taki program jaki uczy się w szkole. Na pewno nikt by tyle nie dał a tutaj zmusza się ludzi do bezsensownej nauki jaka z reguły sama wiesz, że jest beznadziejna. System ten sprawdza się ganienie w USA gdzie ludzie są expertami w danych dziedzinach po collegach a nie jak tutaj w sumie nadal nic nie potrafią. Za wielki to jest groch z kapustą.
Wiele z osób jakie zostało milionerami czy znanymi naukowcami twierdzi, że warto rzucić szkołę. Szkoła w obecnej formie zabija kreatywność. Wiele też z genialnych wynalazców miało problemy z nauką w szkołach mimo że byli geniuszami. Dlatego szkoła od klas przedszkola do co najmniej 8 powinna być prywatna jak dawniej. Biedni jak chcą się uczyć to mogą otrzymać stypendia to będzie tańsze niż utrzymywanie tego w całości z podatków.
No nie. Co macie na myśli mówiąc o praktycznym nauczaniu. Że szkoła uczy niepotrzebnych rzeczy.
To gadanie typowe dla ciemnoty, ludzi właśnie niewykształconych.
Wykształcenie i kasa to dwie różne sprawy. Wykształcenie jest wartościæ samą w sobie.
Podstawówka musi uczyć czytać, pisać, rozumieć świat przyrody i człowieka na podstawowym poziomie. A potem dalej kształcenie ogólne dla elit, na wysokim poziomie, dla wszystkich z humanistyką klasyczną.
A dla innych zawodowe.